Posts Tagged ‘zdjęcia’
Elewacja skończona. No prawie. Pozostało pomalować jeszcze raz szpalety (czy jak to tam się zwie fachowo) na biało ponieważ szary grunt jeszcze troszkę przebija. Malowane było już dwa razy na biało, ale jak widać do trzech razy sztuka. Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, wyszło dokładnie tak, jak chciałam. Kolor to szary, taka chmura burzowa;-) Nasza karmelita wygląda już prawie na zamieszkałą! Brak wprawdzie jeszcze rynien no i oczywiście balustrad, ale jestem pewna, że wszystko będzie tworzyło przyjemną dla oka całość.
Z innych postępów – skończyłam dziś walczyć z tymczasowym pokojem Antosia. Wyszedł niezły ocean;-) Wieloryby namalowane, mąż właśnie kładzie wykładzinę, więc jutro Antek będzie mógł szarżować po wszystkich kątach. Pokój jak na razie bardzo bezpieczny dla dziecka – zero mebli, zero niebezpiecznych przedmiotów do ściągania, hulaj dusza!
A tak w ogóle to mamy wreszcie gaz! Mąż miał niezłą przeprawę przez mękę nim skompletował i wypełnił wszystkie piekielne druczki. To była taka 'wisienka na torcie’ – choć to w sumie chyba jednak złe porównanie… W każdym razie piec uruchomiony, woda ciepła w kranach, można brać już nawet prysznic!
Z newsów – wczoraj dotarły do nas płytki do korytarza i mozaika (zdaje się trochę kontrowersyjna;-)). Nam się podoba, jesteśmy zadowoleni z zakupu. Zdziwiona byłam jedynie faktem, że mozaika to tak naprawdę płytka z kolorowymi kwadracikami i żłobieniami na fugę. Spodziewałam się raczej plastra na siatce, tak jak to zwykle mozaika wygląda. Mi to obojętne, ale mąż się ucieszył. Mniej roboty przy jej kładzeniu i na pewno jeśli chodzi o grubość płytki będzie łatwiej dobrać do nich pozostałe.
Minął prawie miesiąc od ostatniego mojego wpisu a wielkich postępów na budowie brak. Niby coś się wciąż dzieje ale jak dla nas stanowczo za wolno. Im dalej tym mniejsze tempo robót, nie możemy zbyt wiele pozaczynać ponieważ nie wiemy na ile pozwoli nam budżet.
Przez ostatni miesiąc dorobiliśmy się przede wszystkim posadzek. O ile montaż okien i drzwi sprawił, że w naszej karmelicie zrobiło się domowo, tak po wylaniu posadzek ma się uczucie, że przeprowadzka nastąpi lada chwila. W końcu przestaliśmy deptać po rurkach i foliach od ogrzewania i nic już nie wala się pod nogami. Z posadzek jesteśmy bardzo zadowoleni, wyszły naprawdę idealnie.
W ciągu ostatnich kilku dni udało się także zamontować parapety wewnętrzne. Było z nimi troszkę zamieszania – poinformowano nas, że nie mają aż tyle wybranego przez nas kamienia aby wystarczyło na cały dom. Zaproponowano nam więc inny granit (który także braliśmy pod uwagę przy wyborze), więc mamy jednak dwa rodzaje parapetów. Przyznam, że po telefonie z zakładu kamieniarskiego nie byłam zadowolona, jednak gdy odebraliśmy gotowe parapety stwierdziliśmy z mężem zgodnie, że szkoda, że do całego domu nie zamówiliśmy takich jak te zastępcze:-) No tak to już niestety jest, że nie wszystkie nasze wybory są zawsze dobre. A oto nasze parapety:
Z tego miejsca muszę także pochwalić mojego męża, który tym razem „powalczył” z płytkami w kotłowni. Poradził sobie naprawdę nieźle, także po raz kolejny gratuluję sobie zdolnego męża;-), a mężowi gratuluję dobrej roboty;-)
Z rzeczy rozpoczętych, ale jeszcze nie skończonych: montaż naszych drzwi zewnętrznych. Szczerze – to ja się już tak przyzwyczaiłam do tych naszych starych roboczych drzwi, że zupełnie zapomniałam o tych naszych pięknych nowych;-) Tak oto się prezentują:
Na koniec jeszcze jedna rzecz, której doczekaliśmy się w tak zwanym międzyczasie – oczyszczalnia. Tu oprócz zdjęcia badziewnych kominków wychodzących na nasz przyszły ogród nie mogę pochwalić się żadnymi zdjęciami. Oczyszalnia to rzecz niezmiernie ważna, choć przyznać należy, że nic w tym ładnego nie ma:-)
Przeczuwaliśmy, że jak tylko zaczniemy ten etap to przyjdzie prawdziwa zima. No i tak też się stało – zmroziło i sypnęło. Nasza karmelita prezentuje się całkiem nieźle w bieli;-) A tak na poważnie – jest tylko dlatego ładniej, bo śnieg przykrył wszystkie gruzy i budowlane odpadki, które niestety wciąż walają się na naszym podwórku. Tak oto wygląda nasza zaśnieżona karmelita:
Całe szczęście, że przewidzieliśmy taki obrót sprawy i przygotowaliśmy się na taką ewentualność. Jak się przygotowaliśmy? A no właśnie tak:
Pożyczony piecyk, który roboczo ogrzewa dół naprawdę się spisuje. Tynki muszą jakoś schnąć a temperatura na zewnątrz nie sprzyja. Robimy zatem co możemy by ogrzać jakoś te nasze metraże i dopomóc schnąć tynkom. Pierwszy dym z naszego komina już więc za nami;-)
Wszystkim naszym pracom przygląda się wiernie nasz czarny przyjaciel zwany Nienaszem:)
Tynki zaczęliśmy od góry, żadne z pomieszczeń nie jest jeszcze jednak w pełni gotowe. Gotowe czy nie, zasłonięty szarością czerwony bloczek cieszy już oko.
Pisząc poprzedniego posta obiecałam sobie, że nadrobię zaległości blogowe, ale Antoś i jego potrzeby pochłaniają mnie do tego stopnia, że brakuje i czasu i chęci. Wykorzystując chwilę względnego spokoju – „młodzież” śpi, postaram się pokrótce streścić co tam u nas nowego.
Zacznę może od tego, że ociepliliśmy cały dom. Zima nas wprawdzie oszczędza w tym roku – ku mojej i Antka uciesze, ale chcąc robić cokolwiek w środku o tej porze roku, należy utrzymywać przynajmniej plusową temperaturę wewnątrz. Tak oto wygląda nasza ocieplona Karmelita (zdecydowaliśmy się na ocieplenie domu styropianem o grubości 20cm):
Jeśli chodzi o instalacje, to jest to temat dla mnie tak obcy jak fizyka kwantowa. Nie pozostaje mi nic zatem innego jak wrzucić kilka fotek, których niestety nie ośmielę się okrasić żadnym komentarzem;-)
Jak widać na zdjęciach ociepliliśmy także poddasze. Wszędzie położona jest wełna mineralna także można naprawdę uznać, że jesteśmy gotowi na zimę. W tym tygodniu planujemy w końcu rozpocząć kolejny temat czyli tynki.
Mamy okna, mamy bramę, hurra! Wszystko było montowane w ten weekend, panowie walczyli od samiuśkiego rana do 2 w nocy. Najważniejsze, że Karmelita zamknięta i możemy „walczyć” z robotą w środku.
Od ostatniego wpisu minęło trochę a było to spowodowane ciągłym brakiem czasu ze strony męża, z mojej natomiast – pewnie lenistwem i innymi zainteresowaniami 🙂 Prawda jest taka, że ze względu na swój stan (31 tc) bywam już bardzo rzadko na budowie.W głowie mi już śpiochy, pieluchy i inne grzechotki 🙂
Od ostatniego wpisu – oczywiście oprócz zakończenia etapu z dachem, zamontowania okien, bramy i prowizorycznych drzwi, niewiele się zmieniło. Nie chcieliśmy zaczynać instalacji dopóki domek nie był zamknięty, także dopiero w tym tygodniu może coś się ruszy w temacie. Położenie instalacji zapewne potrwa dłużej, gdyż planujemy robić to we własnym zakresie, czyli mąż + 1 znajomy fachowiec. Liczymy jednak, że w ten sposób uda nam się przyoszczędzić sporo kasiory. Zobaczymy jak wyjdzie.
W tym tygodniu spodziewamy się także zamówionych przez nas drzwi do kotłowni. Żaden szał – zamówiliśmy tanie, stalowe, zwykłe drzwi. Jedynym „wymysłem” był kolor antracytowy. Mam nadzieję, że wszystkie antracyty okażą się być z „jednej bajki” i wszystko do siebie jakoś będzie pasowało. Na drzwi frontowe musimy jeszcze troszkę poczekać.
Poniżej nasza Karmelita, która osiągnęła SSZ 🙂
Gdyby kogoś interesowało dlaczego folia od fundamentów wygląda tak jakby miała już sto lat, to już zaspokajam ciekawość – otóż nasz Nienasz, szkodnik piekielny obżera ją notorycznie :/ Zdążył już zniszczyć folię, zeżreć styropian i podrapać bramę. Powiedzieliśmy wczoraj basta! i Nienasz został eksmitowany na tyły ogrodu.
A tutaj nasze dynio-kabaczki, które same się posadziły i same w sumie rosną. Niestety nie udało nam się jeszcze ustalić czy to dynie czy kabaczki, zatem czekamy cierpliwie na owoce tejże rośliny 🙂
Ojjj, nie idzie nam robota w taki gorąc, nie idzie… Dachowcy mają dość, my mamy dość, nawet Nienasz nie daje rady w taką pogodę! Aby nie być gołosłowną udokumentowana temperatura w dniu wczorajszym oraz dziś:
Wprawdzie te ponad 50 stopni to oczywiście w słońcu ( druga wartość to temp. w domu) ale zważywszy na godzinę to i tak dawno nie mieliśmy takiej Afryki.
Co na budowie? Niewiele zmian szczerze mówiąc… Założone mamy okna dachowe, ale nie wszystkie. Dachówka jest już położona, brak jej tylko nad częścią garażową. Tutaj jednak nasza wina, ponieważ nadal walczymy we własnym zakresie z kominami i wstrzymujemy dachowców. Na naszą prośbę dachowcy omijali kominy i dach nad garażem. A wygląda to tak:
W zeszłym tygodniu zakupiliśmy również schodki dachowe oraz zamówiliśmy drzwi. Ze schodami nie było problemu natomiast jeśli chodzi o drzwi, to zaczynały mi się już śnić po nocy:-\ Na początku miały być drewniane, później zmieniliśmy zdanie chcąc coś przyoszczędzić i rozglądaliśmy się za drzwiami stalowymi. Chcąc jednak kupić porządne drzwi stalowe trzeba wydać ponad 2 tys. – woleliśmy więc dołożyć trochę i zamówić porządne drzwi drewniane. Nie są może szałowe i nie zwalają z nóg, ale nam w tym przedziale cenowym najbardziej przypadły do gustu. Wybór padł na drzwi z przeszkleniem, model ECO firmy K&P. Będą oczywiście w kolorze antracytowym:-) Zostały nam jeszcze do kupienia drzwi do kotłowni oraz brama garażowa.
Z innych nowości na budowie – nasz „ogród” rozkwita;-)
Zasiały nam się – no właśnie – co? Albo kabaczki albo dynie:-) Nie wiemy skąd się wzięły ale jak już przyszlły to my się chętnie o nie zatroszczymy:-)
Rosną sobie w koleinach, ale skoro tam się wysiały to widocznie dobrze im tam…
W imieniu Nienasza dziękujemy cioci Gosi z UK za podarki;-) Nienasz dostał m.in. żółwia, którego zapanierował od razu w piasku. Nie rozstaje się z nim, choć żółw już nie ma jednej nogi i ręki… Jeszcze raz bardzo dziękujemy!
Minął kolejny tydzień i kolejny pracowity weekend. Nasze życie towarzyskie umarło bo każdą wolną chwilę spędzamy na budowie:-\ Są jednak tego efekty w postaci postępujących prac… Brak wpisów na blogu jest także spowodowany brakiem czasu, a nie brakiem postępu w pracach budowlanych. Podsumujmy zatem szybko ostatnie zmiany:
Pomalowane krokwie i początki nadbitki
Gotowe lukarny choć tej mniejszej brak jeszcze docelowego kształtu i koloru
Kominy osiągnęły prawidłową wysokość. Wymagają jeszcze trochę pracy, ale temat komniów ruszył więc miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej…
Ocieplone i przygotowane pod nałożenie elewacji miejsce pomiędzy dachem domu i garażu. P.S. Wykonawca mąż oraz teść. Gratulacje się należą, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robili a wyszło naprawdę dobrze!
Juhuuu! Dotarła do nas więźba, piękna i zieloniutka:-) Panowie od dachu pochwalili, że dobrze zrobiona i solidna. Dziś tak naprawdę był debiut „panów dachowców”. Trzeba im także przyznać, że jak na pierwszy dzień pracy spisali się naprawdę dobrze. Nie ma jednak co chwalić dnia
Read the rest of this entry »
Powolutku, naprawdę pooowooolutkuuu brniemy na przód. Nie robiliśmy ostatnio żadnych wpisów bo tak naprawdę nie działo się nic spektakularnego. W środę – zgodnie z wcześniejszym planem, zalaliśmy wieniec oraz schody. Przez dwa dni jeździliśmy podlewać schody ale w końcu aura tak „dopisała” i jak zaczęło lać, to nie chciało przestać! W okolicy robiło się już naprawdę nieciekawie a my przecież o powódź nie prosiliśmy! W każdym razie roboty ruszyły tak naprawdę dopiero wczoraj, ponieważ w poniedziałek jeszcze lalo. Plusem takiej pogody były podlane schody i wieniec, minusy natomiast widoczne były jeszcze wczoraj – wszechobecne wielkie rozlewisko, które żyje już swoim życiem;-) Wraz z wiosną ruszyło także kilka budów w naszym sąsiedztwie. Fajnie jest obserwować jak u innych prace postępują. Niestety niektórym pogoda zrobiła niemałego psikusa i robota będzie musiała być pewnie zrobiona od nowa… Cóż, współczujemy… Poniżej zdjęcia z ostatnich kilku dni.
Początek budowy i już problemy. Drodzy sąsiedzi, uszy do góry, początki są zawsze trudne! A tu już zdjęcia z naszej budowy:
Pogoda dopisała i zgodnie z planem udało się zalać strop. Akcja rozpoczęła się wczoraj o godzinie 15.00. Jak dojechałem na budowę okazało się, że strop to nie jedyna rzecz wymagająca zalania – co widać na poniższym zdjęciu 😉
Ale przyjemności to po pracy 🙂
Początkowo zamówione było 15 kubików betonu B-25. Według obliczeń powinno wystarczyć, jednak po opróżnieniu dwóch gruszek (7 i 8 metrów sześciennych) okazało si,ę że betonu brakuje :/ Zmuszeni byliśmy zamówić dodatkowy transport – 2,75 m3, przy czym tym razem ilość okazała się za duża. Na szczęście przewidzieliśmy taką ewentualność i nadwyżka poszła w „ławę” pod taras – co widać na jednym ze zdjęć poniżej. Cała akcja przebiegła dosyć sprawnie i teraz zostaje nam jedynie pielęgnowanie czyli podlewanie betonu. Pogoda podobno wymarzona do takich prac. Nie ma upałów a na piątek i sobotę zapowiadają deszcze więc nie trzeba będzie podlewać. Minus tego jest taki, że planowaliśmy również ruszyć ze zbrojeniem schodów oraz dokończyć komin do kominka. Nie pisałem chyba wcześniej o tym – komin od kominka nie został skończony ponieważ dostaliśmy inną niż zamawialiśmy rurę ceramiczną do podłączenia kominka. Zamówiona rura miała mieć trójnik podpięty pod kątem 45 stopni, my natomiast otrzymaliśmy 90 stopniowe przyłącze. Niby nie ma tragedii i można było założyć to co jest, ale z drugiej strony – dlaczego, skoro wszystko mogę jeszcze zrobić tak jak było planowane i jak doradzali specjaliści w tym temacie? Czekamy więc ciągle na wymianę owej rury z nadzieją, że przed weekendem będziemy już ją mieli u siebie 🙂
Przez najbliższe dni będzie mały przestój w pracach. Ekipa zapowiedziała się dopiero na poniedziałek. My mimo wszystko mamy trochę obawy czy to nie za wcześnie żeby zaczynać już dalsze prace. Muszę podpytać kierownika żeby nie wyszedł z tego pośpiechu jakiś większy problem.
A tak wygląda w tej chwili nasz strop – nie jest tak równo jak sobie wyobrażałem i jakbym chciał żeby było….ale…jak pisałem już wcześniej – na niektóre rzeczy trzeba chyba przymykać oko bo inaczej konieczne byłoby regularne zażywanie sporych dawek silnych antydepresantów 😉