Posts Tagged ‘karmelita’

Nawet nie wiem kiedy minęło już pół roku odkąd mieszkamy w naszej karmelicie. Zaległości na blogu są na tyle duże, że nawet nie wiem od czego zacząć ten wpis. To, czego nam przede wszystkim brakuje to CZAS, którego jest ciągle za mało, szczególnie kiedy ma się wieczny remont w domu i półtorarocznego wszędobylskiego Małego Człowieka. Na drugim miejscu plasują się oczywiście FUNDUSZE, bez których jak wiadomo pewnych tematów w ogóle się nie ruszy.

Żeby nie było wątpliwości – przeprowadziliśmy się dokładnie 17 października i nadal mieszkamy trochę na dziko;-) Dół niby zrobiony, ale brakuje jeszcze wielu rzeczy. W każdym pomieszczeniu znajdzie się coś, co wymaga dokończenia / wykończenia. Nawet niespecjalnie nas to wkurza, pogodziliśmy się z tym, że na wszystko nie starczy (ani czasu ani pieniędzy). Dostosowaliśmy się więc do tego co jest i mieszka nam się fantastycznie.

Zacznę może od kuchni, która niestety nadal cierpi z powodu braku płytek na jednej ze ścian. Na naszego majstra czekamy już pół roku i wygląda na to, że raczej już się nie doczekamy. Robota rozgrzebana, niby funkcjonować się da, ale nie tak to powinno wyglądać. Zapowiada się na to, że będziemy musieli albo poszukać kogoś innego albo zrobić to sami. Dojrzewam powoli do tego aby wrócić do tematu i raz na zawsze go definitywnie skończyć.
Jeśli chodzi o kuchnię to przyznać muszę, że pomysł z czarnymi błyszczącymi płytkami na podłodze nie był zbyt trafiony. Zaraz po myciu wyglądają super, ale już po godzinie widać drobny kurz i każdy pyłek. Wszystkim tym, którzy rozważają czarny kolor na podłodze w kuchni, odradzam ten pomysł. Dziś w ogóle zrezygnowałabym z połysku, no ale jak to mówią – rychło w czas.
Ostatnio doczekaliśmy się wreszcie oświetlenia sufitowego. Przyszedł moment, że wisząca żarówka w kuchni zaczęła nas już na tyle wkurzać, ze trzeba było się za czymś rozejrzeć. A tak na marginesie – ceny oświetlenia to jakiś kosmos:-/. Jak sobie pomyślę ile lamp / lampek musimy jeszcze nabyć, to mam obawy, że gołe żarówki jeszcze trochę u nas będą straszyć. Nasza kuchnia w pełnej okazałości:

kuchnia1

kuchnia2

kuchnia3

Jeśli chodzi o salon, to tutaj brakuje już naprawdę wiele. Tymczasowo korzystamy ze stołu i krzeseł mojej babci i dziadka. Lepsze takie meble niż zupełna pustka. Szafka pod telewizorem także wypożyczona. Narożnik dla odmiany nasz, choć kupiony pod stare mieszkanie. Mix stylów ‘bije’ po oczach, ale jak się nie ma co się lubi… Sukcesywnie mam nadzieję będziemy się dorabiać, a póki co jest jak jest.
W salonie najbardziej zadowoleni jesteśmy z podłogi – wyszła naszym zdaniem naprawdę super. Deska kupiona w markecie za rozsądne pieniądze naszym zdaniem prezentuje się znakomicie.  Kto mieszkał na panelach i wymienił je na deski zauważy różnicę przeogromną. Panelową zmorą były dla mnie przede wszystkim ‘koty’ – no nie sposób było utrzymać podłogę w czystości. Przy deskach tego problemu nie ma. Nic nie skrzypi, nie ugina się, dla nas bomba.
W salonie dobijały mnie już także wiszące na kablach żarówki. Kasy brak za to chęci są, pogrzebałam więc w necie i zainspirowałam się kulami papierowymi oblepionymi muffinkami. Zrobiłam więc takie kule i muszę przyznać, że całkiem nieźle wyglądają (fota poniżej). Nim dorobimy się żyrandoli z prawdziwego zdarzenia miną zapewne wieki, więc na chwilę obecną papierowe kule muszą wystarczyć.
Temat kominka pozostaje nadal otwarty: wiemy co chcemy, ale brak funduszy zmusza nas do odłożenia tegoż tematu na nieokreślone KIEDYŚ.  A tak to wygląda w rzeczywistości:

salon1

salon2

salon3

salon5

salon6

salon4

Nasza łazienka jest chyba najbardziej zaawansowana pod względem wykończenia, brakuje już tak naprawdę drobiazgów w postaci haczyków na ręczniki czy papier no i także rolety. Wygląda to tak:

lazienka1

lazienka2

lazienka3

W tak zwanym międzyczasie doczekaliśmy się balustrad balkonowych. Dom wygląda zupełnie inaczej. Balustrady to taka kropka nad i. Z perspektywy czasu myślę sobie czasem, że mogliśmy zlikwidować jeden z balkonów, ale gdyby mnie ktoś spytał ewentualnie który, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Bryła domu dzięki balkonom jest zdecydowanie ciekawsza, choć oczywiście nie każdemu musi się podobać. Nie użytkujemy jeszcze góry, więc tak naprawdę ciężko mi powiedzieć czy będę korzystać z balkonów i w jakim stopniu.

balustrady1

balustrady2

balustrady3

balustrady4

 

No i się doczekałam – z dnia na dzień jest coraz ładniej, dochodzą fronty, sprzęty, blaty – tyle czekałam na tą swoją, właściwie pierwszą WŁASNĄ kuchnię i oto jest! Robót jeszcze wiele przed nami, brakuje płytek bezpośrednio nad blatem (jak tylko wszystkie blaty zostaną zamontowanie majster bierze się do roboty), oczywiście gniazdek, oświetlenia, uchwytów, drzwi do spiżarki i pewnie mnóstwa innych rzeczy, ale prawda jest taka, że ja jestem już przeszczęśliwa. Jest taka, jaką chciałam! Na żadnym etapie nie byłam chyba tak zadowolona jak teraz. Niech no spojrzę – ile blatu!!! Jak ja to zagospodaruję?!;-) Kto przez kilka lat miał ok 50cm blatu roboczego w kuchni, ten nigdy nie zrozumie mojej radości!

P.S. Przepraszam za jakość zdjęć, większość robiona wieczorem, telefonem no i niestety jest przekłamanie w kolorach…

P__BB5E

P__A4A0

20141001_213712

20141002_193257

20141002_193251

Tak się cieszę z tej mojej kuchni, że wszystko inne w domu zeszło na dalszy plan.

Pochwalić muszę znowu mego męża, który po raz chyba setny nabywa kolejnych umiejętności i fachu w dłoniach. Tym razem przyszedł czas na kładzenie desek w salonie. Wybraliśmy deskę barlinecką, o ile mnie pamięć nie zawodzi to dąb natural, deska lakierowana i z delikatną faską. Robota toporna dla amatora (mąż przeklina docinanie przy wykuszu), ale ja i tak wiem, że efekt końcowy będzie super a i mąż będzie zadowolony. Mam tylko nadzieję, że uda się skończyć robotę do końca tygodnia a kto wie, może już w przyszłym tygodniu zagościmy już na stałe w naszej karmelicie!;-)

20141002_153553

20141002_153543

20140924_193259

Tyle na dziś. Mam nadzieję, że już niebawem będę mogła wrzucić na bloga zdjęcia gotowego salonu. Tymczasem wszystkim życzę dobrej nocy i udanego weekendu!

 

 

 

 

 

Elewacja skończona. No prawie. Pozostało pomalować jeszcze raz szpalety (czy jak to tam się zwie fachowo) na biało ponieważ szary grunt jeszcze troszkę przebija. Malowane było już dwa razy na biało, ale jak widać do trzech razy sztuka. Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, wyszło dokładnie tak, jak chciałam. Kolor to szary, taka chmura burzowa;-) Nasza karmelita wygląda już prawie na zamieszkałą! Brak wprawdzie jeszcze rynien no i oczywiście balustrad, ale jestem pewna, że wszystko będzie tworzyło przyjemną dla oka całość.

Z innych postępów – skończyłam dziś walczyć z tymczasowym pokojem Antosia. Wyszedł niezły ocean;-) Wieloryby namalowane, mąż właśnie kładzie wykładzinę, więc jutro Antek będzie mógł szarżować po wszystkich kątach. Pokój jak na razie bardzo bezpieczny dla dziecka – zero mebli, zero niebezpiecznych przedmiotów do ściągania, hulaj dusza!

pokoj dol 1

pokoj dol 2

A tak w ogóle to mamy wreszcie gaz! Mąż miał niezłą przeprawę przez mękę nim skompletował i wypełnił wszystkie piekielne druczki. To była taka 'wisienka na torcie’ – choć to w sumie chyba jednak złe porównanie… W każdym razie piec uruchomiony, woda ciepła w kranach, można brać już nawet prysznic!

Z newsów – wczoraj dotarły do nas płytki do korytarza i mozaika (zdaje się trochę kontrowersyjna;-)). Nam się podoba, jesteśmy zadowoleni z zakupu. Zdziwiona byłam jedynie faktem, że mozaika to tak naprawdę płytka z kolorowymi kwadracikami i żłobieniami na fugę. Spodziewałam się raczej plastra na siatce, tak jak to zwykle mozaika wygląda. Mi to obojętne, ale mąż się ucieszył. Mniej roboty przy jej kładzeniu i na pewno jeśli chodzi o grubość płytki będzie łatwiej dobrać do nich pozostałe.

plytki

 

 

 

 

Ojj tak, ja się już powoli przeprowadzam, pakuję co się tylko da, choć do oficjalnej przeprowadzki jeszcze trochę. Korzystam jednak z tych nielicznych wolnych chwil i – co wyjazd na budowę to jeden karton wywieziony. Zawsze to mniej pakowania i noszenia później.

Dzieje się u nas ostatnio wiele, na różnych frontach, co bardzo cieszy. Zamówiliśmy do kuchni moją wymarzoną mozaikę nad blat. Upatrzyłam sobie ją w internecie i 'zachorowałam’. Zamówiona w sklepie internetowym, ma przyjechać z Hiszpanii 24-25.07. Z malowaniem kuchni czekam właśnie na nią, chcę dobrze dobrać do niej kolor.Tak oto wygląda moja mozaika (Dune Artisan):

f-dune-artisan-186927-mozaika-28-1x28-1

01517,3,dune-artisan-mozaika-ceramiczna

W tym samym terminie co mozaika mają do nas dotrzeć płytki do korytarza i do wiatrołapu. Zamówiliśmy je także w sklepie internetowym –  ten sam kraj pochodzenia, ten sam termin dostawy co przy mozaice (kto wie, może nawet ten sam transport!). Bardzo podobają mi się te hiszpańskie płytki, są inne niż wszystkie. Te nasze będą ułożone tak jakby w 'dywanik’. Jak tylko dotrą będziemy musieli dopasować do nich jakieś niedrogie marketowe płytki, które będą ułożone dookoła tych 'dywaników’. Płytki wyglądają tak (i w taki właśnie 'dywanik’ planujemy je położyć):

Octogono_Variette_Sombra_20x20-800x600

34572

i028_vodevil_efeso_01_1_1_1_1_1_1_1_1_1_1

Ja czekam z niecierpliwością na te nasze płytki i mozaikę, choć mąż pewnie nie podziela mojego entuzjazmu z wiadomych względów;-) Wierzę jednak w jego zdolności i nie mogę się już doczekać efektu końcowego.

Jeśli chodzi o inne prace, które podziały się w tak zwanym międzyczasie, to pochwalić się możemy gotowym pomieszczeniem gospodarczym. Jest to właściwie jedyne pomieszczenie, które jest już w pełni gotowe (oprócz oczywiście kotłowni, która poszła na pierwszy ogień).

pomieszczenie gospodarcze

Mały (a właściwie całkiem spory) pokój na dole będzie służył tymczasowo naszemu Antosiowi. Wreszcie będzie miał swój kąt, w którym królować będą zabawki i wszystkie dziecięce szpargały. Kolor już jest, jutro i w kolejnych dniach dojdą jeszcze wieloryby na wszystkie ściany, wykładzina i voila!;-)

pokój Antka

pokój Antka 2

pokój Antka 3

Bystre oko wypatrzy na tych zdjęciach rusztowanie za oknem. Tak, robimy elewację.:-) Wreszcie nasza karmelita przestanie straszyć 'golizną’ i przybierze ostateczny kolor. Ponieważ te prace nie zostały jeszcze obfotografowane, zostawiam ten temat na później.

Wracając do pomieszczeń wewnątrz, to za prawie skończoną uznać można także łazienkę na dole. Kolor zielony płytek jest tak naprawdę kolorem musztardowym, bardziej przypominającym żółty niż zielony. Czemu tak wyszło na zdjęciu? – bladego pojęcia nie mam! Dlatego też z kolorem w kuchni zaczekam, niech no wezmę do ręki plaster mej mozaiki a wtedy wszystko stanie się jasne;-).

lazienka 1

lazienka 2

lazienka 3

lazienka 4

Oczywiście tradycji musiało stać się zadość i coś musiało pójść nie tak… Tym razem problematyczna okazała się miska wc, która montowana była przynajmniej 5 razy bo ciągle coś przeciekało (jakiś fabryczny bubel nam się trafił:-/). Dopiero magik-hydraulik wyczarował jakąś prowizorkę i chwilowo jest ok. Pytanie tylko na jak długo i czy któregoś pięknego dnia nie zaleje mi łazienki (oby to była czysta woda!). No nic, korzystać niby już można także luksus niesamowity;-).
Łazience brakuje jeszcze szafki z umywalką (to pierwsze musimy zamówić, to drugie już mamy), lustra, grzejnika no i oczywiście oświetlenia. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda się wszystko zakupić i zamontować.

W pozostałych pomieszczeniach walka trwa. Liczę, że przy kolejnym wpisie dojdzie choć jedno gotowe pomieszczenie, którym będę mogła się 'pochwalić’. Tymczasem wszystkim tym, którzy do nas zaglądają i czasem zostawią miłe słowo, bardzo dziękuję! Wiem, że przerwy między wpisami bywają u mnie długie, dlatego tym bardziej jest mi miło, kiedy strona ma więcej niż 10 wyświetleń!;-)

 

 

Ostatni wpis jest z 8 maja i właśnie uzmysłowiłam sobie, że u nas im dalej tym gorzej;-/ Inni blogowicze, którzy rozpoczęli budowę w tym samym czasie co my, albo i nawet później, już mieszkają albo lada chwila będą się przeprowadzać. My nadal „walczymy” i śmiem twierdzić, że ten etap idzie nam najgorzej.

Przez ostatni miesiąc w naszej karmelicie urzędowało 3 majstrów. Nie oznacza to jednak, że nabraliśmy wiatru w żagle i wreszcie robota zaczęła „iść”. Gdyby nie mąż, który zakasał rękawy i kładzie płytki sam, bylibyśmy nadal w czarnej d…. Łazienka nadal rozgrzebana, choć już w sumie bliżej jak dalej. W pomieszczeniu gospodarczym zadziałał mąż, którego już na stałe mianowałam „bohaterem w swoim domu” – robota wykonana solidnie, szybko i bez dodatkowych kosztów. Obecnie kładzie płytki w kuchni i jak tak dalej pójdzie to wyprzedzi majstra, który robi nam łazienkę.

Tak oto prezentują się obecnie nasze „włości”:

Kuchnia
image
image
image

Łazienka
image
image
image

Pomieszczenie gospodarcze
image

Kotłownia
image
image
image

W zeszłym tygodniu, po koszmarnie długim czasie oczekiwania na jednego z majstrów, doczekaliśmy się wreszcie tarasu, podejścia pod dom i kotłownię. Robota wykonana ze strasznym opóźnieniem, nie tak idealnie jak byśmy sobie tego życzyli, ale i tak cieszy oko.
image
image
image

Wracając do kuchni (bo obecnie na tym pomieszczeniu skupiam swoją uwagę), zadziwiające jak różne są ceny tych samych mebli, wykonanych z tych samych materiałów i z tym samym wyposażeniem. Żadnej filozofii przecież tu nie ma, kilka płyt podocinanych na wymiar, które trzeba poskręcać i ot cała robota. Nie twierdzę, że sama bym to zrobiła, ale nie święci garnki lepią i gdyby nasza doba nie trwała 24h tylko dłużej, kto wie czy sami z mężem nie pobawilibyśmy się w „majsterkowiczów meblarzy”. Pierwszy salon wycenił nasze meble na – bagatela – 12.800zł. Cena nas trochę zszokowała, ruszyliśmy w miasto – i co? Kolejny profesjonalny salon i cena 8.200zł. No już zdecydowanie lepiej.  Wczoraj otrzymałam jeszcze jedną wycenę – tym razem na 6.800zł. Pytam się, jak to możliwe? Pierwszego sprzedawcę podejrzewam o jawne zdzierstwo – z takimi cenami to rozbój w biały dzień! Na wtorek umówieni jesteśmy z Panem od najatrakcyjniejszej ceny na pomiar i ustalenie szczegółów. Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy cena się nie zmieni.

 

 

 

 

Dorobiliśmy się już ogrzewania podłogowego w całym domu. Na parterze podłogówka będzie praktycznie wszędzie oprócz pomieszczenia gospodarczego i spiżarki. Przez pokój na dole przechodzą wszystkie rurki, więc można uznać, że tam także będzie ciepło w nogi (nie układaliśmy tam rur, dla tego pokoju przewidzieliśmy grzejnik). U góry natomiast ogrzewanie podłogowe zrobiliśmy jedynie w łazience. W pokojach będą grzejniki. Było troszkę zamieszania z łazienką ponieważ projekt wentylacji mechanicznej zakładał, że rury od wentylacji będą w posadzce a to z kolei wykluczało nam odrobinę położenie podłogówki. Na szczęście jakoś wszystko się pomieściło także wychodząc kiedyś z wanny będzie ciepło w stopy:-)
Po takich „ślimakach” jeszcze przez chwilę musimy deptać:-)

image

image

image

image

image

Wreszcie doczekaliśmy się zakończenia tynkowania naszej karmelity. Powoli zaczyna robić się „domowo”. Wprawdzie jeszcze wiele przed nami, ale koniec robót i perspektywa przeprowadzki stają się coraz bardziej realne.
Na przyszły tydzień zaplanowaliśmy lanie posadzek. Nie mogę się już doczekać gdy wszystkie te kable i kabliczki znikną z pola widzenia. Koniec z przeskakiwaniem czy deptaniem tego wszystkiego no i zrobi się nareszcie względnie czysto. Tymczasem, jak to od początku u nas bywało;-), trwa mały wyścig z czasem. Do czwartku musimy rozprowadzić wentylację w całym domu, położyć ogrzewanie podłogowe i uprzątnąć wszystkie graty. Mąż oczywiście działa w temacie, ja z Antkiem dbamy o doping, więc jesteśmy pełni entuzjazmu;-) Czekamy teraz także na wycenę oczyszczalni i powoli mąż biega za załatwieniem przyłącza gazu. O ile przyłącze prądu i wody okazały się być szybką akcją, tak „gazownia” skomplikuje nam chyba na koniec życie… Nie ma na razie o czym pisać i zapeszczać, zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Obyśmy zostali mile zaskoczeni!
A tak wyglądają nasze otynkowane „włości”;-)
Salon:

image

image

image

Kuchnia:

image

image

image

Łazienka na dole:

image

image

Pokój na dole:

image

image

Korytarz:

image

image

Kotłownia:

image

Pomieszczenie gospodarcze:

image

Sypialnia u góry:

image

image

Pokój nad wykuszem:

image

image

Pokój nad wejściem do domu:

image

Tynki nadal „się robią”, góra powoli gotowa, tymczasem my staramy się organizować kolejne rzeczy do naszego domu.
W ostatnich dniach udało nam się zamówić – wydaje nam się, że w dość korzystnej cenie, parapety do całego domu. Udaliśmy się do lokalnego kamieniarza i okazało się, że likwidują zakład więc obowiązuje mała wyprzedaż wszystkich kamieni. Zamówiliśmy więc parapety wewnętrzne i zewnętrzne z granitu. Na parapety wewnętrzne wybraliśmy granit 3cm o nazwie Kashmire White (cena 450,00zł/m2).

Granit_Kashmir_White

Na parapety zewnętrzne zdecydowaliśmy się na najtańszy na naszym lokalnym rynku granit strzegomski. Myślę, że będzie pasował do naszej szarej elewacji. Cena w naszym mniemaniu bardzo korzystna bo 250,00zł/m2.

Strzegom

Wczoraj zamówiliśmy także niezmiernie ważną rzecz;-) czyli muszlę wc do łazienki na dole. Szukaliśmy i szukaliśmy odpowiedniej mając na uwadze fakt, że nie ma w tej naszej łazience zbyt wiele miejsca. Zamówiliśmy jedną z mniejszych na naszym rynku, o długości zaledwie 48cm. Standardowo wszystkie mają 56cm lub więcej, wiec ta jest zdecydowanie mniejsza. Produkt firmy Roca, model Meridian-N Compacto. Cena z deską to „zaledwie” 1130,00zł.

004_00239_00

 

Przeczuwaliśmy, że jak tylko zaczniemy ten etap to przyjdzie prawdziwa zima. No i tak też się stało – zmroziło i sypnęło. Nasza karmelita prezentuje się całkiem nieźle w bieli;-) A tak na poważnie – jest tylko dlatego ładniej, bo śnieg przykrył wszystkie gruzy i budowlane odpadki, które niestety wciąż walają się na naszym podwórku. Tak oto wygląda nasza zaśnieżona karmelita:

20140127_161650 20140127_160152 20140127_161719

Całe szczęście, że przewidzieliśmy taki obrót sprawy i przygotowaliśmy się na taką ewentualność. Jak się przygotowaliśmy? A no właśnie tak:

20140127_160324

Pożyczony piecyk, który roboczo ogrzewa dół naprawdę się spisuje. Tynki muszą jakoś schnąć a temperatura na zewnątrz nie sprzyja. Robimy zatem co możemy by ogrzać jakoś te nasze metraże i dopomóc schnąć tynkom. Pierwszy dym z naszego komina już więc za nami;-)

Wszystkim naszym pracom przygląda się wiernie nasz czarny przyjaciel zwany Nienaszem:)

20140127_161401

Tynki zaczęliśmy od góry, żadne z pomieszczeń nie jest jeszcze jednak w pełni gotowe. Gotowe czy nie, zasłonięty szarością czerwony bloczek cieszy już oko.

20140127_160409

20140127_16043220140127_16052520140127_16063220140127_160740

Pisząc poprzedniego posta obiecałam sobie, że nadrobię zaległości blogowe, ale Antoś i jego potrzeby pochłaniają mnie do tego stopnia, że brakuje i czasu i chęci. Wykorzystując chwilę względnego spokoju – „młodzież” śpi, postaram się pokrótce streścić co tam u nas nowego.
Zacznę może od tego, że ociepliliśmy cały dom. Zima nas wprawdzie oszczędza w tym roku – ku mojej i Antka uciesze, ale chcąc robić cokolwiek w środku o tej porze roku, należy utrzymywać przynajmniej plusową temperaturę wewnątrz. Tak oto wygląda nasza ocieplona Karmelita (zdecydowaliśmy się na ocieplenie domu styropianem o grubości 20cm):

Jeśli chodzi o instalacje, to jest to temat dla mnie tak obcy jak fizyka kwantowa. Nie pozostaje mi nic zatem innego jak wrzucić kilka fotek, których niestety nie ośmielę się okrasić żadnym komentarzem;-)

Jak widać na zdjęciach ociepliliśmy także poddasze. Wszędzie położona jest wełna mineralna także można naprawdę uznać, że jesteśmy gotowi na zimę. W tym tygodniu planujemy w końcu rozpocząć kolejny temat czyli tynki.