Dawno nas tu nie było, oj dawno…
Wszystkiemu winna oczywiście aura za oknem, która nas na jakiś czas ze wszystkim skutecznie przystopowała. Liczyliśmy, że zima okaże się w tym roku łaskawa i odpuści wcześniej… Nic jednak z tego – jeszcze do zeszłego tygodnia było biało i na minusie.
Roboty wprawdzie na całą zimę stanęły, ale nie można uznać całej zimy za zmarnowany czas! Wszyscy wiemy, że znalezienie fachowców, którzy nie spartaczą swojej roboty i przy tym nie zedrą z nas ostatniego grosza nie jest wcale takie proste. No więc zrobiliśmy rozeznanie na naszym lokalnym rynku i trzeba przyznać, że łatwo nie było. Prawda jest taka, że jedyne czym mogliśmy się sugerować to cena i reputacja firmy. Zebraliśmy kilka ofert, jednak porównanie ich ze sobą nie było wcale takie proste. W ofercie A ujęto coś, czego nie ma w ofercie B – jest w niej natomiast coś innego, w ofercie C jest zupełnie inna ilość m2 niż w ofercie A i B, a w ofercie D policzono inne materiały niż chcieliśmy :/ Masakra jakaś … Łatwo nie było, ale wstępne decyzje co do wyboru wykonawcy już są. Firma wydaje się być rzetelna i – o czym zapewnia nasz zaufany kierownik budowy – robi naprawdę solidnie. Mamy nadzieję i wierzymy, że nie będzie już żadnej hecy.
Dobra, koniec o tej zimie, trwała tak długo, że nie ma już sensu do niej wracać, tym bardziej, że słońce w końcu jednak wyszło zza chmur a śniegi spłynęły…
Roboty zaczęliśmy wczoraj od wylania chudziaka. Mąż z jednym fachowcem ruszyli na budowę już o 6 rano aby wszystko jeszcze przygotować przed przyjazdem betoniarki, która miała zjawić się o 08:00. Wstrzymaliśmy się z tym przed zimą, ponieważ nie chcieliśmy ryzykować, że minusowe temperatury sprawią, że beton nam popęka. Jeszcze przed przyjazdem betoniarki umieściliśmy w piasku kanał doprowadzający powietrze do kominka (inaczej niż w projekcie – mężu, dobrze że czuwasz:)), umieściliśmy zbrojenie pod schody betonowe no i na koniec – zgodnie z projektem – rozłożyliśmy folię na piasku. Betoniarki oczywiście przyjechały z lekkim poślizgiem (choć wcale nie byliśmy zaskoczeni), błyskawicznie opróżniły się a my nie mogliśmy przestać się cieszyć. W końcu jakiś postęp!!!
W poniedziałek nareszcie przychodzi umówiona ekipa i zaczynają działać. Mąż wziął dzień wolny aby w ten pierwszy dzień wszystko zorganizować i dogadać już na miejscu. Część bloczków już stoi i czeka, więc mam nadzieję, że po całym dniu pracy gołym okiem będzie widać postępy. Nie wiem tylko jak ja wysiedzę w pracy wiedząc, że coś się już dzieje a ja tego nie widzę! 🙂