Archive for maj, 2014

Zaczęło się to, na co tak długo czekałam, nad czym myślałam od wielu miesięcy i co mi czasem spać po nocach nie dawało – taaaaa daaam, wykańczamy naszą karmelitę!
Prace zaczeliśmy od łazienki. Rany, ileż ja się w necie naoglądałam łazienek, wizualizacji, kolekcji płytek… To wszystko na nic – co z tego, że pomysł w głowie był skoro upatrzone przeze mnie wcześniej płytki kompletnie mnie w rzeczywistości rozczarowały?! Na kiego diabła – że tak powiem/napiszę było wyszukiwanie w necie szafki pod umywalkę i innych łazienkowych akcesoriów? Po co tyle czasu zmarnowałam, skoro i tak wybraliśmy płytki w takich kolorach, których w ogóle nie brałam pod uwagę? Ehhh, ta moja nadgorliwość i chęć meblowania i urządzania doprowadziły do zmarnowanych wieeeeelu godzin. No ale do rzeczy – nasza łazienka powoli robi się biało-grafitowo-limonkowa:-) Miałam wrzucić foty już pięknej, gotowej łazienki, ale jednak nie wytrzymam do tego momentu. Oto ona;-)

image

image

image

image

image

Coraz bardziej kolorowa łazienka cieszy oko jak mało co. Z rzeczy, które wciąż znajdowały się na tzw. liście „to do” możemy odhaczyć także rolety zewnętrzne (a przynajmniej w 2/3). Zdecydowaliśmy, że na chwilę obecną zamontujemy jedynie rolety na dole, być może kiedyś, gdy nastaną czasy „dostatku” założymy rolety także u góry (stąd te 2/3).

image

image

image

Jak widać na zdjęciach, nadal „męczymy” temat tarasu i podejścia do domu i do kotłowni. Czka nam się już konkretnie ta sprawa:-/ Jak to mówią: Polak mądry po szkodzie, więc teraz drapiemy się z mężem po głowach zadając sobie proste pytanie – DLACZEGO zostawiliśmy ten taras na sam koniec?!? Całe błoto nosimy i jeszcze zapewne przez jakiś czas nosić będziemy do domu. Lada chwila będziemy mieć białą podłogę w łazience i zapewne także wszechobecną piaskownicę na niej:-/ My się będziemy oczywiście pilnować ale co z całą rzeszą majstrów? Czy kto§ uszanuje? Gdybyśmy mieli już normalne podejście do domu byłaby szansa, że część błota i piasku zostanie – albo na wycieraczce albo na posadzce… A ponieważ z każdej strony naszej karmelity nadal gruzawisko-piaskowisko, piękne do niedawna posadzki zdąrzyły już obrosnąć w warstwę zaschniętego błota i piasku.

Zmieniając temat i jednocześnie wstydząc się za panujący u nas bałagan, kilka fotek kosztownego „statku kosmicznego” urządzonego przez mego męża, czyli tzw. KOTŁOWNIA. (Na co i po co te wszystkie baniaczki, rurki i zawory? – już wiem, że do końca swoich dni nie odgadnę).

image

image

image

image

Baniaczki i zawory niech ogarnia pan mąż, ja ogarnę inne pomieszczenie – kuchnię. Niestety w moim przyszłym królestwie niewiele się jeszcze dzieje, choć wizja w głowie od jakiegoś czasu już jest. Zdecydowaliśmy, wydaje mi się, że jako jedni w niewielu budujących karmelitę, że kuchnia będzie zamknięta. Od wczoraj trwa montaż kasety na drzwi.

image

image

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę mogła pochwalić się już mniejszą „surowizną” w naszym domu. Byłoby także fantastycznie wygrać w totka lub odziedziczyć jakąś mała fortunę po nieznajomej ciotce… Budżet topnieje a wydatków nie ma końca. I jak tu skonfrontować fakt pustej kieszeni z nierzeczywistymi wizjami urządzonej w myślach karmelity?